Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bywa u mnie czasami wielki, prawdę powiedziawszy, wisus, brat téj panny Anieli, co jest przy hrabinie Laurze... To chłopiec, co podpatrzy wszystko... Ten mi się zaklinał, że...
Zaczęła się śmiać. Nie uszło jéj oka, iż hrabiankę szczebiotanie zajmowało mocno...
— Ale to tam historye jeszcze są, których już opowiadać nie warto! dorzuciła...
— Ja historye takie właśnie, których opowiadać nie warto, nadzwyczajnie lubię — odezwała się hrabianka; — proszę cię, mów.
Gertruda nie zaprzeczała, ale też nie zachęcała bardzo.
— Moja droga, nalegała Eliza — wiesz, że ja jestem despotyczna: proszę cię o te historye, których powiadać nie warto.
Rusińska się poruszyła, jakby opierała jeszcze, a potém głos zniżywszy zaczęła:
— Że hrabia Lambert się kocha, to najlepszy dowód, że z żadnego innego powodu, tylko aby już na śmierć się i do szaleństwa nie rozmiłować... wyjechał, uciekł, czy też go matka wypędziła.
— Matka! matka! przebąknęła hrabianka.
— Ale matka go kocha, i możeby w końcu syn ją potrafił na swoją stronę nawrócić; lecz tam jest szatan nie baba na przeszkodzie...
— Kto? kto? popędliwie z żywą ciekawością podchodząc ku niéj zawołała Eliza.