Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/647

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69

— A! znowu, znowu jakaś drobnostka! — pozornie przestraszona i gniewna grożąc mu zawołała Rolina. — Doprawdy! dosyć już tych darów, bo się będę gniewała...
Platon otworzył przed nią pudełko. Rolina rzuciła okiem na nie i pobladła nagle. Cofnęła się ruchem jakimś mimowolnym, oczy podnosząc na księcia...
— Gdzieżeś to kupił?
— Nadzwyczajnym trafem, za bezcen u jubilera, któremu dano na sprzedaż ten naszyjnik. Wszyscy go znajdują prześlicznym, a niesłychanie jest tani...
Pułkownikówna przerażona poznała w nim ten sam, który jej był darował amerykanin i odebrał pod pozorem dopełnienia garnituru.
Nie chciała się do tego przyznać przed księciem, zmusiła się do uśmiechu, ale to dziwne przeznaczenie, po raz drugi narzucające jej złowrogi klejnot, napełniało ją zabobonną trwogą.
Książę spostrzegł zmięszanie się jej, ale go sobie nie umiał wytłumaczyć, inaczej jak skromnością i bezinteresownością. Rzucił pudełko na stół, ujął ją za ręce obie, i począł błagającym tonem.
— Mam prośbę do ciebie widzisz... że nie