Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/561

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
215

— I mnie też nawet w Moskwie nigdy zimno nie było. Kiedym miał lat dwadzieścia kilka — dodał jenerał.
W tem Sasza przypomniał że herbata była gotową. Poszli powoli do jadalnej sali, której drzwi i żaluzye zaraz pozamykano, i zasiedli do wytwornie zastawionego stołu, którego widok, trochę posępnego jenerała rozchmurzył.
Popatrzył na rozweseloną, śmiejącą się twarzyczkę swojego młodego towarzysza!
— No dobrze wam tu? Platonie Entychjewicz? — zapytał trochę złośliwie.
— Jak w raju!
— Tylko wam Ewy brak — dodał jenerał — prawda? ale nie bójcie się, Ew tu jest więcej niż potrzeba. Całe ich transporta wyprawują stolice do Nicy, Londyn, Paryż et caetera. Szkoda tylko że to są wszystko już nazbyt dojrzałe Ewy i słomiane wdowy nie po jednym Adamie.
— Piotrze Maksymiczu — przerwał wesoło młody — wy, starzy, coście smak stracili, wszystko widzicie inaczej... a nam mołojcom!
— Co za dziw! — potwierdził jenerał. — Mówiłem wam Platonie Entychjewiczu, gdym był młody nie było mi zimno, a lada wiejska Mari-