Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/514

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
168

Prędzej czy później, musimy gdzieś własnego szukać kąta. Dla ciebie niezdrowe jest to zaperfumowane Roliną powietrze, którem oddychasz; życie próżniacze, do którego nawykamy. Samo twoje obcowanie z siostrą chorującą na wielką panią, gdy ty uboga jesteś i pozostać musisz, nie dobre dla ciebie.
— No... to potem wrócimy do Wiednia — przerwała wesoło Pepi — ja bardzo kocham Wiedeń. Zobaczysz, najmiemy sobie gdzieś małe mieszkanko na Józefsztacie, na Wiedeniu, gdzie ty zechcesz, i będziemy pracowały... pracowały, a na obiad choćby jedną obejdziemy się potrawą! Będzie nam dobrze i wesoło!
Matka ze łzami w oczach ściskać ją zaczęła.
— Tak, moja Pepi, myśl o tem ciągle, lepiej niż o morskich wybrzeżach. Niech ci się śni to przyszłe ubóstwo nasze. Wrócimy do niego we dwie, a potem znajdzie się poczciwy, pracowity, ubogi jak my człowiek.
— Ale po cóż mi ten jakiś człowiek! — gwałtownie wybuchnęła Pepi. — My będziemy żyły same we dwie, zobaczysz jak się urządzimy, ja nawet prać potrafię.
Tak one marzyły o swej przyszłości, a stara Boehmowa nie chciała przestraszać dziecięcia, bo