Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/468

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
122

Na zapytanie trochę szydersko odpowiedziała.
— Dziwna to rzecz że będąc razem w Wiesbaden, nie wiedzieliśmy o sobie?
— To prawda! — rozśmiał się Adam — ale zkądżem ja mógł się dowiedzieć o tem?
— Najłatwiej! z listy podróżnych!
— Czyż pani przypuścić możesz że ja już jestem tak zrozpaczony, że lekturą jej zabawiać się muszę?
Szli dalej razem. Morimer wydawał się jej zamrożonym, tak był obojętnym.
— Dawno pan tu jesteś?
— Od dni kilku.
— Na długo?
— Doprawdy, nie wiem... Jestem w drodze do Włoch i — czekam aż powietrze ostygnie.
Rolina rozśmiała się i szepnęła tak, że on jeden mógł tylko ją usłyszeć.
— Możesz się pan nie obawiać gorąca, tak sam zdajesz się ostygłym.
— W istocie — odparł Adam — pracowałem nawet nad tem, aby się uwolnić od gorączki. W życiu ludzkiem są takie chwile przełomu, gdy się człowiek sparzy... Traci się może trochę, ale i zyskuje niemało... Jestem właśnie w dobie