Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/436

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
90

wiała, czuła tylko niekiedy po twarzy spływające łzy, które na gorących osychały policzkach.
Do późnej nocy oczekując ciągle, spać się nie kładła. Spojrzenie w zwierciadło przekonało ją że tych nie wiele godzin męczarni, wypiętnowało się na twarzy boleścią, i zmieniło ją straszliwie.
Było już blisko północy i Boehmowa do snu, a przynajmniej do łóżka ją namawiała, gdy furtkę ogrodową otworzono. Rolina raczej się domyśliła niż poznała po chodzie amerykanina. On to był w istocie.
Zobaczywszy światło w pokojach na górze, z nadrobioną wesołością rubaszną, wprost wpadł do saloniku, który Boehmowa natychmiast opuściła, cofając się do przyległego pokoju.
Zobaczywszy go Rolina stanęła wyprostowana, groźna, z brwią namarszczoną, i nie mówiąc słowa, dobywszy wycinek z dziennika — położyła go przed nim.
Nie spuszczała z niego oka.
Niepodobna było odgadnąć, czy Don Esteban przyszedł już tu przygotowany na wypadek wszelki, czy tak nadzwyczajną miał moc nad sobą.
Z krwią zimną włożył pince-nez, podniósł