Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
27

dość, pewien wdzięk, czynią na mnie jakieś wrażenie. Jestem niespokojną, mogłabym się posądzić o zakochanie, gdybym siebie nie znała. Ale — nie boję się, bo wiem, że zobojętnieję prędko. Człowiek zajmuje mnie póty, póki jest dla mnie zagadką... Zresztą, wy to wiecie najlepiej, bo przed wami z tego nigdy nie czyniłam tajemnicy, że moim celem jedynym, który muszę osiągnąć, jest zamążpójście — co się nazywa — świetne. Imię wielkie i milijony! w ostatku choćby milijony bez imienia — ale te muszę mieć koniecznie!
Brzydzę się ubóstwem, nie cierpię go, — a może więcej jeszcze tym naszym kłamanym dostatkiem, którego pozór tysiącem ofiar okupywać potrzeba.
Dwadzieścia i trzy! Jeszcze lat kilka dobijać się mogę... potem...
Balbina słuchała, patrzyła i uśmiechała się nieznacznie.
— Nie życzyłabym czekać aż do ostatniego kresu — odezwała się — pierwszy milijoner jaki się nastręczy...
Dziewczę nic nie odpowiedziało, a po chwili mówiło trzpiotowato znowu.
— Ma to swą zabawna stronę. Dokoła ci