Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
237

wu. Rękę wyciągnęła jakby go chciała odepchnąć i rzuciła się na kanapę oczy tuląc w dłonie.
— A! tyś mnie nie kochał nigdy — krzyknęła — nie kochasz mnie! Nie znasz co miłość! nie masz serca! Kamienny, lodowy człowiecze. Ja gotowam do największej ofiary jaką kobieta uczynić może, ty dla mnie nic nie chcesz poświecić! Jestżeś dzieckiem abyś nie miał prawa sobą rozporządzać? Nie jestże to tyrania ta władza ojcowska, która dziecię czyni niewolnikiem. Nie oburzaż to!
Rozpłakała się; wśród łkań wyrywały się jej wyrazy potargane, narzekania, przekleństwa... Bronisz blady, niemy stał przed nią jak na mękach. To cierpienie jej przejmowało go, lękał się uledz mu i słowo złamać.
Począł głosem drżącym:
— Nie obwiniaj mnie! Życie bym dla ciebie dał, ale czci mojej — nie mogę. Nie miałabyś dla mnie szacunku, ja sam pogardzałbym sobą, stałbym się kłamcą nikczemnym...
Nie! ty żądać nie powinnaś wiarołomstwa od tego, który się ma zwać mężem twoim. Wszystko co mam ci oddam... będę ci wiernym, rozporządzaj mną... nie żądam od ciebie żadnej ofiary.
— Nie kochasz mnie! nie kochasz! — pła-