Strona:PL JI Kraszewski Banita 1843.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lan Podstarości, jesteśmy tu delegowani od JW. Wojewody, jako praesidium i Dux Zamku tego, jako brachium samego JW. Wojewody: czuję się tedy w obowiązku, nie ubliżając W. Miłości, spytać wprzód, jakim celem, pytacie mnie o to i... bez ubliżenia, jakiem prawem.
— Waspan Mości Podstarosto, wprzód mi odpowiesz, jakiém prawem przechowywałeś tu i przechowujesz, wywołańca, infamisa, bannitę, zbrodniarza, który z łaski tylko głowę na karku nosi. Jam tu nie jako przyjaciel, ani wróg pana Wojewody, ale z mandatem królewskim w ręku i dopominam się Banity! —
— Bez obrazy JW. Pana — odrzekł Podstarości z ukłonem, ja przyjmuję w Zamku wedle rozkazów pana Wojewody, kto tylko zapuka do wrót, albo zalecenie ma od mojego pryncypała, a nie pytam co zacz, i po co, jakobym nie spytał W. Miłości, gdyby tu z dworem i czeladzią raczył zajechać. —
— Ale Waspan bawisz mnie próżnemi gadkami, a tu nie czas po temu. Masz tu tego, którego szukam, postawiłem straż moję, nie uciecze, prowadź mnie do niego i pokaż gdzie jest — zawołał coraz głośniéj krzycząc i niecierpliwiéj nastając podróżny.
— Na assercję Waszéj Miłości, z zupełną flegmą i spokojnością, — odpowiedział stary lis — nic mi nie pozostaje do repliki. Napróżnobym denegował, gdy JW. pan wiary mi dać nie chcesz. A zatem praevia visione mandatu J. K. Mości, otworzę drzwi wszystkie ad reperiendum profugam, jeśli się kędy, mimo miedzy mojéj zaszył w myszą jamę, czy rozpadlinę muru.
— Waćpan szydzisz ze mnie! — gwałtownie krzyknął do-