Strona:PL Jędrzej Kitowicz - Opis obyczajów i zwyczajów T4.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niwszy, uciekał co tchu z owego placu, jak złodziéj, kiedy go gonią. Na Józefa także, błazna nadwornego królewskiego, beczeli często, ale nie zawsze, ponieważ jego nic ten bek nie obchodził, owszem, jeżeli ci wrzeszcze milczeli, on go sam zaczął, a jadąc sobie, jak najwolniéj, dokazywał tego nieraz, że umilkli, zmordowawszy się beczeniem, albo téż gdy poczęstowani tabaką kichającą, jedni kichali, drudzy się z kichających śmiali. Gdy się zmroczyło, a panowie niezabierali się do siadania, stangreci i masztalerze przejęci głodem, albo zimnem i słotą, wołali na nich: a siadaj łysy, siadaj ślepy, siadaj garbusie, siadaj szafrańcze, siadaj bachusie, siadaj kulasie, siadaj gaszku! albo innym jakim słowem do przymiotu swego pana stósownym. Gdy panowie po skończonéj sessyi zaczęli się ruszać z izb, tam dopiero powiększył się hałas, gdy