Inni prowadzą walkę antymilitarną. Nie chcą jednak poprzestać na mniej lub więcej głębokich reformach w wojsku lub na zastąpieniu stałej armii przez milicyę narodową, ale żądają całkowitego zniesienia armii, buntują żołnierza, rezerwistę, rekruta, buntują przeciw wszelkiej władzy wojskowej.
Bo armia, koszary — to szkoła kłamstwa, obłudy, okrucieństw, zabójstwa, grabieży. Bo w wojsku choćby najdemokratyczniejszem jak w Szwajcaryi — przestaje się być człowiekiem, staje się numerem, maszyną, bezduszną istotą...
Inni jeszcze z całym zapałem walczą otwarcie z kościołem i religią — tą niezdobytą jeszcze fortecą ciemnoty, najstraszniejszą szkołą obłudy i pokory.
Wszak każda religia wpaja w człowieka wiarę w jakiegoś boga, świętości, cuda, nadprzyrodzone zjawiska, życie zagrobowe, niebo i piekło!... Wszak z góry mu narzuca jakieś przykazania, zasady moralności, pewniki, w jakie wątpić niewolno!... Wszak ona godzi biedaka i niewolnika z dzisiejszą nędzą i jarzmem, obiecując mu po śmierci w nagrodę wieczne szczęście!...
Religia żelaznym łańcuchem przykuwa robotnika do ciężkiej walki, do której go zaprzągł kapitalizm...
Nietyiko jednak walczą oni o wyzwolenie zpod ucisku kleru, ale o wytępienie samej religii...
Anarchiści-robotnicy buntują się sami i buntują swych towarzyszy przeciw obniżaniu ich godności i upokarzaniu przez fabrykantów, majstrów i podmajstrów. Wolą stracić miejsce, narazić się na kary i więzienie, ale nie uginają się przed wyzyskiwaczami, nie przepraszają ich, nie liżą ich stóp.
Anarchiści-inteligenci, gdziekolwiek losy ich rzucą, nie noszą też spokojnie swej obroży, ale buntują się przeciw wszelkiej władzy, choćby to miało narazić ich