Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO47

zadowolenie matki nad zadowolenie popędów własnego — serca? Pozostały do końca nierozłączne, wzorowe, jak dwa posągi Spartanek.
Mówię: do końca, bo przyszła śmierć na panią Wyżewską.
— Strzęsła się baba na bryczce i klapła — opowiedział mi pan Zygmunt ten wypadek z nietajoną przyjemnością.
Rzeczywiście, zaziębiła się, jadąc późną jesienią, jak zwykle, za interesami do miasta, i w kilka dni skonała.
Pamiętam, żem się wtedy zamyślił nad tą kobietą prawie nieznaną, ale imponującą, której życie zeszło bez słodyczy i bez sercowych uniesień, lecz nie bez pożytku, ani bez wielkości. I przyszło mi do głowy wiele uwag o tym rodzaju kobiet naszych, pełniących męskie obowiązki za mężów swych i synów, trzymających rodzinną ziemię i tradycję w garści, stwardniałej od zaparcia siebie samych — i umierających na bryczce. Alem się nie podzielił wówczas temi myślami z Podfilipskim, który nie lubił pani Wyżewskiej.
Śmierć ta usunęła przeszkody pomiędzy Tomaszem a Aliną, wzajemną mu oddawna.
Tomasz płakał szczerze na pogrzebie pani Wyżewskiej. Jakakolwiek była dla niego — zawsze to matka tego arcywzoru — Aliny! Następnie widywał Alinę często, ale nie śmiał jej nawet wspomnieć o swej miłości, otaczał ją tylko dalekiem, pokornem uwielbieniem. Sama nareszcie Alina ofiarowała mu swą rękę w kilka