Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
180JÓZEF WEYSSENHOFF

bie, a im lepszym jest prawoznawcą, czy życioznawcą, tem lepiej te nabyte zasady układa w system, im lepszym adwokatem, tem bardziej go wyzyska na korzyść swego klienta. A klientem tym jest on sam; każdy siebie broni nietylko od napaści, ale od egoizmu i interesów cudzych.
— Kiedy pan tak mówi — odezwałem się — widzę niby las, pełen zasadzek, w którym jedni polują na drugich i strzelają do siebie, ukryci za drzewa. Czyż niema innych stosunków między ludźmi, jak starcie egoizmów i zawodowa nienawiść?
Odrzekł mi Podfilipski:
— Pierwotny las zamienił się na miasta i kraje, ale rasa zwierząt, do której należymy, pozostała tą samą. Polujemy na siebie, zabijamy się i pożeramy nawzajem. Cnota, piękno, miłość, honor (w znaczeniu tem, które pan podniósł) są to fikcje nie bezużyteczne, bo grają swoje role w historji obłędu świata, ale nie-ist-nie-ją-ce. Jedna rzecz istnieje — to walka człowieka z człowiekiem, nietylko o byt, ale o rozkosz życia. Świat dzieli się na pożerających i pożeranych. Rozumie się, że każdy ciśnie się do pierwszej kategorji, i ludziom rozumnym udaje się to — stają się pożerającymi względem wielkiej liczby tych istot, które, jakby przez ironję, nazywamy „bliźnimi“. Wszystkie teorje, oparte na miłości, są mrzonkami, a mają kurs dlatego, że łagodzą pierwotną i wieczną walkę. Walka ta bowiem znacznie się przekształciła od przedpotopowych czasów. Nie polujemy na siebie otwarcie, bo nie jadamy się nawza-