— A kogo tu pan szuka?
Za nim stał stróż kamieniczny z miotłą w ręku.
— Czy nie mieszka tu pan Bacewicz? — pyta nasz towarzysz niespokojnie.
— Bacewicz? — cedził flegmatycznie stróż — nie, nie mieszka. Ale, czekaj pan, taki tęgi wąsaty? Co? No, to mieszkał, mieszkał tu dawniej, a jakże. Ale teraz niema.
— Może wiecie, gdzie się przeniósł? — pyta towarzysz.
— Wiem, niedaleko, na ulicę — tu wymienił jakąś nazwę ulicy, o której nasz towarzysz pierwszy raz w życiu słyszał.
— Nie znam miasta — przyznał się towarzysz — jak mam na tę ulicę trafić?
— Trafić? — odparł stróż — łatwo. Chodź pan!
Wyprowadził go za bramę i, wskazując na dalszy ciąg ulicy, mówił:
— Pójdzie pan dalej. Widzi pan na rogu dom duży, to tam. A jakże, wiem, pomagałem temu panu przenosić rzeczy.
Nasz towarzysz ruszył we wskazanym kierunku, dotarł do narożnej kamienicy. W istocie kamienica była duża. Zaczął podejrzywać, że się omylił, bo przecie przy dawaniu informacyi mówiono mu, że zajazd jest w największym domu na ulicy, a tymczasem ten, przed którym stał obecnie, był znacznie wyższy od poprzedniego. Lecz trzeba było brnąć dalej. Stróż zamiatał przed kamienicą ulicę.
— Czy tu mieszka pan Bacewicz? — pyta znowu.
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/179
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.