Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moich nazwisko swego naczelnika, struchlał i zaczął mnie przepraszać.
Udawałem jednak zagniewanego i dalej wymagałem, by jechał ze mną do komory. Dozorca coraz bardziej tracił rezon, coraz bardziej zdradzał chęć wycofania się z interesu. Przepraszał mię coraz goręcej i skarżył się na ciężki obowiązek zaczepiania publiczności.
Wreszcie zapytałem go, czy jest żonaty. Okazało się, że ma żonę i dzieci. Ma się rozumieć, że skorzystałem z tej szczęśliwej okoliczności, by okazać wystraszonemu dozorcy swą wspaniałomyślność.
— No — rzekłem — niech tak będzie, nie chcę gubić twej rodziny. Ruszaj sobie!
Dozorca nie kazał sobie tego dwa razy powtarzać. Zatrzymał dorożkę, wyskoczył z niej i pożegnał mię wojskowym ukłonem.
Odetchnąłem lżej. Widocznie dorożkarz moje westchnienie usłyszał. Odwrócił się do mnie z uśmiechem.
— Ależ udało się panu — rzekł do mnie — przeląkł się głupi!
Innym razem, jak mi opowiadano, wpadł w ręce zielonego opryszka żyd, robotnik, którego nieopatrznie, wobec specyalnych względów zielonych dla żydów, wysłano z bibułą do sąsiedniego miasta. Nasz towarzysz bibułę zapakował do starej walizki bez zamku i obwiązał ją sznurami w bardzo gruntownie zaplątany sposób. To właśnie zbawiło go.
Przy wyjściu z wagonu na dworcu miejskim zatrzymał go, zielony i kazał otworzyć