Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cej u niej mieszkanie, aby do jej towarzystwa wstęp uzyskać i z ludźmi być. A że tu żwawa i wesoła uczęszczała młodzież, którą staruszka lubiła, nieraz się podejmowała sługę wyręczyć z samowarem, aby potem stanąć i posłuchać jak się to śmiało i gwarzyło.
Rozumiała, czy nie to co mówiono stara Agafia, ale ją sam dźwięk mowy, samo jej brzmienie wesołe, twarze rozjaśnione, urywane i pochwytywane słowa niezmiernie bawiły. Lubiła Heliodorę, ale stokroć więcej przywiązała się do Zoni, nieomal jak do dziecięcia i dla patrzenia tylko na nią gotową była na największe ofiary.
Dobre to było serce niewieście, które choć pełne miłości dla syna oddalonego, dla męża zmarłego, nie czuło się jeszcze nią nasyconym, potrzebowało powszedniego chleba — miłości bliźniego — i nie przebierało w niej, byle nie głodnieć.
Agafia stara właśnie rozmowę jakąś wesołą dokończywszy z parobkami, którzy pod wieczór z jej podwórza wychodzili, i pożegnawszy ich stała w ciepłej, futerkiem podszytej ohrejduszce u wrót swoich i rozpatrywała się dokoła, gdy się ku nim zbliżył przystojny człowiek.
Gospodyni ze swą pomarszczoną, zawsze uśmiechającą się twarzą, której bardzo regularne rysy wyrazem dobroci uderzały, zajmowała sobą tak furtkę służącą do wejścia, iż przybywający nie pozdrowiwszy minąć jej nie mógł.
Staruszka zaś nadto była na rozmowę łakomą, aby mogła przepuścić przychodzącego, nie popróbowawszy coś z niego wyciągnąć.
— A do kogo to paneczku idziecie? zapytała. Ja tu gospodyni, ja tu wszystkich znam, a was jakoś nie widywałam?
— Chciałbym się widzieć z Zonią Raszkówną — rzekł przybywający, który był nie kim innym jak Ewarystem. — Jest w domu?
Stara przypatrywała się bacznie stojącemu przed nią, ale się nie śpieszyła go wpuścić.
— Z Zonią Raszkówną? powtórzyła z uśmieszkiem. Znacie ją? prawda! to panienka jakiej drugiej na całym Kijowie nie ma. Kochane dziecko. O! ja ją jak córkę kocham....
Ewarystowi trudno było się zebrać na odpowiedź, a stara mówiła, spoglądając mu w oczy.
— Oj! dla was chłopców to niebezpieczna czarownica! Kto ją zobaczy, aby raz, zapomnieć nie może, dosyć, aby spojrzała.
Pokręciła głową.
— Ho! ho! ale z nią nie łatwo! Piękna jak anioły niebieskie, ale śmiała jak huzar... A u niej dzielne słówko rzec, jak orzech zgryźć...
Ewaryst słuchał nie przerywając.
— Jest w domu? — zapytał.
— A jest! jest! — odparła Agafia, ja jej sama zaniosłam lampkę, bo ona ciągle się grzebie w tych papierach i książkach, po których jej nic, tylko młodość marnuje, biedactwo, a dość jej tej krasy co