Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/697

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po pogrzebie, Godziemba, którego już nic nie wstrzymywało w Warszawie, prosił hrabiego o uwolnienie, wyjechał do swoich starych, tęskniących ku niemu zawsze, i nigdy więcéj nie wrócił. W kilkanaście lat potém, znano go w Pińszczyźnie, jako pięknego jeszcze starego kawalera, który oparłszy się wszelkim namowom i pokuszeniem opiekunów swych i przyjaciół — pozostał bezżennym.
W tym kraiku ustronnym i zapadłym, Godziemba uchodził za człowieka wielkiego świata, za wyrocznię — a że charakterem zasłużył na szacunek powszechny, dom jego stał się późniéj jednym z tych, do których cała okolica uczęszczała, mając sobie za honor być przyjmowaną u podkomorzego. Tytuł ten dostał mu się w trzecim roku pobytu na nowém dziedzictwie.
Dumont, któréj dość znaczny zapis i dożywotnią pensyę na dobrach swych zapisała Brühlowa, pozostała w Warszawie, z razu w pokoiku, który jéj hrabia zająć pozwolił, ale wkrótce, troskliwa o przyszłość, wydała się za podkoniuszego hrabiego Brühla, niejakiego Mellera, młodszego od niéj o jaki lat dziesiątek. Poszli z nim razem na własne gospodarstwo. Głuche potém wieści powiadały, że straciwszy wszystko z powodu męża, który zbyt dobre rzeczy lubił, musiała szukać na starość przytułku w Tulczynie.
Po śmierci hrabiny Brühlowéj, wdowa po Sołło-