Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/687

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zatém poszła gospodyni wiodąc Brühla do męża, przy którym czasu objadu, doktor Macpherlan pozostał... Wojewoda czasem po obiedzie drzémał, zostawiono go więc samym, a pani wziąwszy znowu Brühla, poczęła mu dawać na podróż instrukcye... Wszyscy się obawiali, aby Szczęsnego Komorowscy nie opanowali i nie przeciągnęli na swą stronę. Matka szczególniéj podejrzywała go o słabość dla nieboszczki, a oziębłość dla rodziców. Brühl więc miał być ciągle przy nim, przynajmniéj dopóki granic kraju nie przejechali...
Wojewodzina płakała dostając spazmów na samą myśl, żeby Szczęsny mógł uwikłać się dać Komorowskim. Już naówczas miano dlań na przyszłość widoki i przeznaczano mu Mniszchównę z Dukli... Dano się tego domyślać hrabiemu.
Zszedł tak czas do wieczoru, a gdy się wojewoda przebudził, wezwał hrabiego na ostateczną konferencyę do siebie. Znać z niéj było, że wszystko co się tyczyło podróży ułożyła matka, bo wojewoda niemal dosłownie to co ona wprzód mówiła powtarzał...
Wyjazd naznaczony był na jutro... Brühl poszedł raz jeszcze do Szczęsnego, którego zastał nad szklanką limoniady i arkuszem papieru zarysowanym figurkami. Ale to szybko ściągnął i schował widząc zbliżającego się szwagra. Trochę smutku, więcéj znudzenia i niecierpliwości malowało się na twarzy Szczęsnego... Chociaż pozostali sami z hrabią,