Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/671

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miano mu za złe obojętność — Brühl milczał.
— Sumiennie — odpowiadał wyrzucającym mu tę neutralność — sumiennie nie mógłbym powiedzieć co jest lepsze i do dobrego prowadzi — wolę zostać nieczynnym, niż wyrzucać sobie omyłki i błędy.
Pisał więc komedye, lał działa i grał kwartety. W domu ten sam zawsze stosunek grzeczności czułéj łączył go z żoną, któréj zdrowie, pomimo starań lekarzy, coraz bardziéj zdawało się zagrożoném. Z anielską cierpliwością pani generałowa znosiła swój kaszel, lekką gorączkę i osłabienie. Parę razy lekarze do wód i na włoskie wyprawiali ją powietrze, jechała posłuszna w towarzystwie Dumont i dodanego dworu, wracała orzeźwiona nieco i po krótkim czasu przeciągu z upartą słabością nazad wracała. Niekiedy na dłuższy czas, powołana jechała do Krystynopola, czasem wolała zamykać się w Warszawie, mając kościół pod bokiem i ulubionego spowiednika.
Pani wojewodzina patrząc na nią, wzdychała i miała żal do zięcia — lecz nigdy nań słówkiem nie poskarżyła się żona, owszem brała jego stronę i szczerą mu zawsze przyjaźń okazywała.
Ale to było lodowate małżeństwo połączonych dłoni a serc niemogących się zbliżyć, zrozumieć ani połączyć.
Wojewoda kijowski miał może za złe zięciowi, iż się zupełnie przejednał z królem i unikał wszel-