Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/659

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szech, o podróży i nie dał mu już powracać do tego przedmiotu.
Nad wszelkie przewidywanie chorego, włoskie powietrze, kąpiele wody, posłużyły Sołłohubowi, rozerwały jego żonę, wrócili jesienią do Warszawy; on silniejszy i zrezygnowany, ona znowu obojętniejsza i weselsza.
Prawie pierwszym jéj krokiem były odwiedziny do Brühlów... Znając hrabinę, przywiozła dla niéj poświęcane różańce, odpusty, relikwiarze — dla Brühla, ładny obrazek jakiegoś mistrza włoskiego, który choć zdawał się nieznanym — miał wszystkie cechy znakomitego artysty... Lecz nad wszystkie dary, cenniejszy był powrót jéj, wesołe szczebiotanie, wzrok co ożywiał, usta co się uśmiechały, serce które biło zgodnie z drugiém... Brühl tak rozpromieniony był i szczęśliwy dnia tego, iż nawet hrabina to postrzegła, uczuła i zrozumiała.
Wieczorem trochę dłużéj, trochę swobodniéj rozmawiała z sekretarzem...
Spokojny dom Brühlów, w którym jednak zawsze wiele osób do rodziny należących bywało, ożywił się znacznie za przybyciem pani Sołłohubowej i otwarciem sejmu koronacyjnego. Był tu poprzedzających go i zwiastujących, sejm wielkich dla wszystkich nadziei, reform i ducha. Nic jednak nie zwiastowało, aby on mógł wpłynąć na stosunki Brühla do Familii i panującego... Hrabia był trochę dumny, i nie drażniąc nikogo, nie spieszył też