Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/511

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piękna, ale na wsi już tęskniła i nudziła się nią, do wielkiego świata wzdychając.
Po téj próbie pokój dano. Gdy wyjazd się stał nieuchronnym, wymogli na Tadeuszu, żeby brykę na ressorach nową i cztery młode konie ze stada wziął jednomastne; sama jejmość, czém dom miał, wyładowała na podróż sepeciki. Jak syna go wyprawili, płacząc a żegnając poczciwi starzy. W ganku Godziemba porwał go w ramiona, przytulił siwą głowę do jego twarzy i przerywanym łzami głosem rzekł:
— Pamiętaj, żeś tu rodziców zostawił, którzy po tobie tęsknią, a niech cię aniołowie, stróżowie i świeci pańscy prowadzą i odprowadzają.
Smutny pan Tadeusz, pojechał do Warszawy, jakby istotnie dom własny, ojca i matkę zostawiał za sobą...