Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/496

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy rozmowa zwracała się na rozogniające naówczas kwestye promocyi, znaczenia, dygnitarstw, zabiegów stronnictw i t. p., hrabia zaczynał ziewać, zamyślał się i najczęściéj wysłuchawszy co doń mówiono, znajdował się w tém przykrém położeniu, iż nie wiedział o co chodziło. Myślą był gdzieindziéj.
W domu... płynęło życie tym trybem jak naówczas w wielu pańskich stadłach i gospodarstwach... Hrabina żyła i rządziła się swoim dworem, swym humorem: hrabia z wielkiém dla niéj zawsze poszanowaniem i grzecznością, zostawiał jéj swobodę zupełną, ale ją téż dla siebie warował. Czasem spotykali się przy gościach, a gości w Młocinach, w Saskim i Brühlowskim pałacu bywało wielu — szczególniéj cudzoziemców i artystów... Pani i pan mieli kółko swoich przyjaciół i dwór osobny, który się łączył chętnie, choć może nie był zupełnie z jednych żywiołów złożony...
Wojewodzianka kijowska, nie dała się nigdy wciągnąć w ten świat europejski, świetny, wesoły, do którego Brühl należał... Pozostała tą, jaką z Krystynopola wyjechała, nieśmiałą, milczącą, smutną, pobożną, trwożliwą, po trosze zabobonną niewiastą, któréj serce zamknięte obawiało się odemknąć. Poczciwa Dumont była może jedyną jéj przyjaciółką, dla któréj nie miała tajemnic; a nie można zaprzeczyć, iż Francuzka sprawiała interesa pani generałowéj z gorliwością i poświęceniem nad-