Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nimi i nałóg zwraca ich na dawne tory. Ciało spoczywało jeszcze w dolnéj sali pałacowéj, wybitéj suknem czarném, jaśniejącéj tysiącem świateł, zapełnionéj duchowieństwem, gdy Brühl zwoływał już radę swoją i szykował przyjaciół do boju. Z mocą ducha, która mogła się nazwać obojętnością zarazem, rozporządzał wspaniałym pogrzebem i wysyłał zauszników swych do śledzenia ruchów familii. Nie było czasu do stracenia. Obóz przeciwny ściągał massami szlachtę, dla poparcia tłumem i wrzawą skandalu, jaki miano na sejmie wywołać. Brühl i Potoccy słali téż gońców na wsze strony za przyjaciołmi swymi, powołując ich, aby przybywali zawcześnie.
Familia, która się gotowała wystąpić jawnie przeciw Brühlom, zachowywała jednak pewne względy dla dawnych z nimi stosunków. Spotykano się z pozorną grzecznością — mówiono mało, patrzano sobie bystro w oczy. Na pogrzeb hrabiny nieprzyjaciele stawili się, aby okazać, że grubiańsko chybiać nie chcą i zachowują pewną litość nad tym, którego samo niebo ścigać się zdawało. W orszaku ścierali się i stali obok siebie ci, którzy za dni kilka mieli wystąpić z zajadłością do boju... Ale daleko liczniéj i wspanialéj występowały rody sprzymierzone, Potockich, Radziwiłłów i szlachty zostającéj pod rozkazami dwóch królików Rusi i Litwy. Wojewoda wileński sam jeszcze nie przybył do Warszawy, ale ogromny orszak już go wyprzedził.