naturze człowieka, która naśladować lubi i musi, powtarza i przedrzeźnia jak ptaszki, co się śpiewać uczą. Jednakże w téj życia jego dobie, ktoby był sobie zadał pracę policzyć wyrazy, które w skarbcu swoim miał Iwaś — znalazłby ich na podziw mało.
Z tych pewnie trzecia część była dla niego pustym dźwiękiem, bez znaczenia. Wielką rozkoszą był czasem sen — bo jest jakby śmierć chwilowa, i chleb, gdy był głodny.
Przysmaków wonią tylko mógł się napawać.
Z przyjaciół, miał naówczas jednego starego psa, z którym się czasem suchym chlebem dzielił.
Na folwarku, przy kuchni, potém w stajni, gdzie podściół wymiatał, doszedł lat kilkunastu. Był chudy, osmalony, ale silny i zręczny.
Zabrakło we dworze chłopca przy kredensie, bo ostatni umarł dostawszy ospy. W przewietrzone jego odzienie przyobleczono Iwasia.
Służba była nowa, któréj uczyć się musiał, ale korzyści jéj tak ogromne, że chłopiec miał się za najszczęśliwszego z ludzi.
Wylizywał talerze, ogryzał kości, udawało się pochwycić potrosze niedojadków pańskiego stołu.
Miał odzież całą i buty.
Smutném było, że bił go, kto chciał, łajał, kto zamarzył; nie odzywano się prawie nigdy do niego, bez jakiego epitetu ornans — ty kanalio, ty łotrze, Iwaś, paskudo jakiś, lub t. p.
Na to wszystko chłopiec ani odpowiedziéć, ani ust nawet otworzyć nie śmiał. Zawołany poruszał się, słuchał, biegł, robił, co mu kazano, i milczał.
W rozmowę z Iwasiem nikt się wdawać nie myślał; był istotą tak dalece upośledzoną, że wszelkiego zetknięcia z nią unikano.
Właściwie były to ręce, nogi, jakaś siła do zużytkowania — nie widziano w nim człowieka.
On zaś sam, ażeby się ośmielił do kogo przemówić, spytać, zażądać czego — nie było przykładu. Wiedział, czul, jakie-by to wywołało oburzenie i pociągnęło za sobą skutki.
Nawykł więc zupełnie się zamykać w sobie, i nie miéć w świecie nikogo, oprócz siebie.
Taki stan sieroctwa, nawet nie wszystkie sieroty dotyka — był on wyjątkowy... i nie mógł pozostać bez skutku na rozwijającego się właśnie, na rosnącego człowieczka.
Tak samo jak na roślinę działa słońce, powietrze, rosa i miejsce, wśród którego rozkłada liście i gałązki — to odcięcie od społeczności ludzkiéj; pozostawienie samemu sobie, musiało oddziaływać na Iwasia.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/658
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.