Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po izbach na dole śmieli się jeszcze i pili parobcy i gawiedź zamkowa. Poruszenie na górze przeszło nie postrzeżone; tajemnica do czasu została zachowana.
Gdy się to działo, a Wolski z innymi pił i dokazywał u marszałkowskiego stołu, gdzie rej wodził i co chciał, sobie zuchwale pozwalał, napity już Wątróbka znalazł się nie wiadomo jakim sposobem na górnych korytarzach zamkowych. Prawdopodobnie podkradał się do fraucymeru księżny. W chwili gdy hajduk z pomocą ludzi przenosił już bezprzytomnego chorążego do sypialni, Wątróbka widział to, podkradł się bliżej, wsunął do przedpokoju i posłyszał nawet, gdy doktor mówił, że chwile są policzone.
Jak kula potoczył się na dół, wprost do izby, kędy łowczy dokazywał.
Stanął naprzeciwko niego, z początku mu w oczy patrzał drwiąco, potem przypadł do niego nagle i szepnął mu coś na ucho. Wolski wziąwszy to za głupi żart popchnął go całą siłą, tak że Wątróbka zatoczył się i mało nie upadł.
Coś jednak tknęło Wolskiego i poskoczył do chłopca.
— Łżesz, trutniu!
— Idź, zobacz — odparł śmiejąc się złośliwie Wątróbka — jego życie a twoje panowanie się skończyło.
Chociaż nie wierzył Wolski, wybiegł natychmiast i dostał się do przedpokoju. Na pierwszy rzut oka poznał, iż się tu coś niezwyczajnego stało. Służba stała milcząca i przerażona, drzwi sypialni były zamknięte. Wolski zbliżył się do nich, hajduk mu zastąpił drogę.
— Nie kazano puszczać nikogo.
— Mnie? — zawołał Wolski, gwałtem chwytając za klamkę. Sawery go odtrącił.
Wolski zbladł i zachwiał się na nogach. Wtem z sypialni wychodzący Dubiski drzwi uchylił; Wolski zoba-

305