Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sie nie upominając się, Wolskiemu na oczy nie ukazując, jechałbym stąd jak najdalej.
Ruszył ramionami Butrym nie będąc tak bardzo lękliwym. Powrócił do domu Zahajki i czekał. W kilka dni rozeszła się wieść po miasteczku, że chorąży powrócił. Poznać też było łatwo na zamku, iż dwór w nim gościł, bo się zaraz zaludniło, ożywiło, czujniej zaczęto bram pilnować i ruch powstał większy posłańców, gości, przyjeżdżających i odprawionych klientów.
Wiedzieliśmy wszyscy, iż książę, choć się z tym nie wydawał i o polowaniu a łaskach królewskich mówił rad — przybył na duchu uciśnięty, a choć go hetman przyjmował w Warszawie, do brata zażalony, zazdrosny o niego. Wnioski z tego czyniono różne.
Wolski natomiast z większą jeszcze niż dawniej butą i pewnością siebie powracał, bo i król go znał teraz, i z ludźmi wielu znajomości porobił pożyteczne, i chorąży miał dlań pewną wdzięczność za polowanie. A po kryjomu hetman go sobie przez Ponikwickiego i innych zyskał, obietnice mu jakieś uczynił wielkie. Przyszłość miał zapewnioną.
Z chorążym zaś choć trudne bywały do przebycia chwile, choć go łajał i pędzał, słuchał i bez niego się obejść nie mógł.
W Białej więc czuł się Wolski niemal najznaczniejszą figurą i kiedy księżna chorążyna, której się do niego mieszać nie było wolno, chciała coś na mężu wyrobić, używała biedna tego środka, iż przystojną a roztropną pannę Obińską, ze swego fraucymeru, posyłała do łowczego z prezentem, aby przez niego wytargować na mężu, co jej było potrzeba.
Wolski, zaledwie się znowu znalazł tu na swych śmieciach, wnet dawną władzę pochwycił — ludzi swych pozwoływał, dowiedział się o wszystkim, czego potrzebo-

247