Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niebiosach jaśniejszych malowały. Drzewa otaczające jak szkielety sterczały na wałach. Jedno maleńkie okienko w kordegardzie, gęstą kratą żelazną przeplecione, czerwonawym światłem jak okiem gniewnym na zewnątrz patrzało.
W pośrodku, w wielkim podwórcu pusto było, a w oknach mieszkań mało gdzie jeszcze świeciło. Wiatr i tu zakradłszy się harce wyprawiał, pod ściany książęcego zamku zmiatając śniegu kupy, z których czasem porwawszy połowę, w górę ją rzucał, by potem cisnąć gdzieś indziej. W prawym skrzydle, w małej izdebce na dole, u rozpalonego na kominie ognia, który mimo wichru spokojnie gorzał, siedział zadumany, z fajką krótką w zębach (do której właśnie w tym czasie na wzór króla Augusta III ludzi wielu nawykało) pan Marcjan Butrym, podłowczy nadworny księcia Hieronima Floriana Radziwiłła, chorążego litewskiego. Z ubioru jego widać było, że wieczorem musiał dopiero z lasów powrócić, bo miał jeszcze na sobie kurtkę lisami podbitą, długie buty myśliwskie i pas skórzany. Czapkę tylko bobrową zamienił był w izbie na małą i zużytą czapeczkę wyszywaną, która, od niechcenia włożona, mało co mu głowę okrywała. Na kominie paliły się wesoło suche olszowe drewka, których płomień wszystkimi barwami tęczy bawił oczy — żadne bo na świecie drzewo tak nie płonie pięknie jak olszyna — począwszy od purpury, fioletu, zieleni, aż do złota, gdy umierając się stroi.
Oczy też pana Butryma zabawiały się tym widokiem, choć myśl jego była gdzie indziej. Marcjan Butrym, starej rodziny zubożałej potomek, który teraz księciu chorążemu służył, miał w twarzy i postawie coś, co starą krew szlachecką a rycerską wydawało. I pewnie lepiej by mu było przystało w husarskim stroju niż w tej kurcie zielonej, ale nie każdemu na skrzydła stało i na husarską

8