Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z kolei Twardowski, pewien siebie, zaczął się śmiać głośno.
— Najlepszy śmiech ostatni, rzekł djabeł podtuliwszy ogona, zobaczym kto się w końcu rozśmieje, zobaczym! Ale mistrzu, przestrzegam cię, że znać świat jak mędrzec, i znać go jak ten co go używa, wcale to co innego. Weź kwiat; powiesz mi mądrze wszystkiemi języki świata jego nazwiska i własności lekarskie, ukryte w nim siły; ale czy spleciesz go w kształtny wieniec jak prosta dziewczyna, czy potrafisz go przyprawić jak kuchmistrz, lub prosta kucharka?
— Jak z tym kwiatem, tak ze światem, mój mistrzu; inaczej patrzy mędrzec który bada, inaczej człowiek który używa.
— Alboż sztuką użycie, kiedy tyle głupców to czyni nie zastanawiając się nawet.
— Głupców! zapewne — rzekł szatan, ale ci głupcy są w tem mądrzy; całe życie święcąc ciału i użyciu świata jak źwierzęta, już dobrze wiedzą co czynią. Zobaczysz mistrzu, że ci za późno przyszła ta myśl, którą ci dawniej podawałem. Bo żyć na świecie a nie użyć go, choćby jak głupcy i źwierzęta, jest to jeszcze nie znać i świata i siebie z jednej strony.
— Alboż to tych tajemnic, rzekł mistrz, siłą rozumu domyśleć się, przeczuć ich i instynktowo w nie się wcielić nie można?
— Wszystko to dobre w książce — teorje — a od teorji do praktyki tak daleko, że chyba nieroztropny człowiek mógł wymyśleć poczynanie życia i nauki od teorji. Jest to naumyślne psucie i zwichnienie siebie, gdy kto rozumuje nad działaniem, nad życiem, wprzód niż działa i żyje. Za teorją służy człowiekowi instynkt przyrodzony, wszelka inna śmieszna i nieużyteczna, może szkodliwa.
— Paradoksa! odpowiedział Twardowski; zresztą, zobaczymy!
Szatan uśmiechnął się i zniknął, a Twardowski znowu padł w swoich myśli objęcie. Gniewało go nie pomału to ciągłe szpiegostwo szatana, i ciszej jeszcze,