Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyszłość Króla Jego Mości jest właśnie jednym z tych podmiotów, których nie chcę i nie śmiem badać.
— Cóż więc będzie?
— Prawdziwie, w tej chwili odpowiedzieć wam nie mogę, potrzebuję namysłu, trzy dni przynajmniej. Po trzech dniach, w tejże co dziś porze, przyjdź do mnie, — Pozwolisz jednak mistrzu, abym nie odkładając, dziś ci powiedział, co król ofiaruje ci, jeśli się podejmiesz, czego żąda.
— Ciekawy jestem bardzo, mimowolnie zawołał mistrz, zaiste nie domyślam się nagrody.
— Król Jego Mość nie sądzi aby wam to potrafił nagrodzić, chce tylko zostawić pamiątkę, a tą będzie łańcuch złoty wagi trzechset florenów, bogaty pierścień i szuba z przednich soboli, jedna z tych, które ostatni poseł cara przywiózł w podarunku, i których piękności wszyscy się na ówczas dziwili. Powtarzam, król nie myśli was nagradzać, lecz pragnie tylko uczcić.
— Dziękuję za łaskę dla mnie ubogiego służebnika, i miłość królewską — odrzekł Twardowski, przyjdźcie jakem wam mówił, za trzy dni.
To mówiąc skłonił głowę, a dworzanin wzajemnie oddawszy mu ukłon, wyszedł i drzwi za sobą zatrzasnął. Mistrz sam zadumany pozostał, lecz zaledwie stąpanie po wschodach ucichło, jęło coś szeleścić w kącie izby i djabeł ziewając szeroko wysunął się z pod wielkiego stosu ksiąg.
— Dobry wieczór!
— Właśniem miał cię wołać.
— Właśniem się tego spodziewał, i nie czekając zawołania stawię się.
— Więc wiesz zapewne o sprawie która mnie w tej chwili zajmuje.
— Nie spełna, odpowiedział djabeł obojętnie.
— Król nasz, rzekł Twardowski po chwilce namysłu do szatana, postradał najukochańszą małżonkę Barbarę (1551). Była mu ona bardzo drogą; bo nie na królowę ją brał, lecz na żonę, i mimo cnót i wdzięków pierw-