Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I płakała i tuliła twarz w ręce.
A na to jej znowu odpowiedziała żądza sławy, żądza mądrości:
— Pragnę, pragnę, napoju! napoju! octu czy żółci czy krwi, byle napoju, byle coraz nowego, byle napoju bez miary!
I cnota ucichła i skryła się.
A gdy te mary przeszły, ukazały się dwa cienie białe, lecące na chmurkach jesiennych i zstępujące ku ziemi. Poznał w nich mistrz ojca i matkę. Oboje mieli gwiazdy nad głową, i palmy w ręku jak święci męczennicy, i słodko mówili dwoma głosami, a jednemi słowy do syna:
— O synu nasz! na cóż ci więcej nauki nad tę, którą masz? Myśmy jej nie mieli, a przecież dość nam jej było, na dwa życia i na całą wieczność. Bo jeśli chcesz szczęścia, synu nasz, szczęście ziemi jest w pokoju, miłości i rezygnacji, nie w nauce; bo jeśli chcesz sławy, sława jest w bohaterskiem poświęceniu się, nie w mądrości; bo jeśli chcesz rozkoszy, rozkosz najwyższa jest w połączeniu dwóch dusz i serc. A nauka jest przepaścią, której człowiek nie pożre, która go pochłonie i zniszczy jak drobnego robaka. Wiadomość złego i dobrego wszystkiego zgubiła pierwszych rodziców, i zgubi każdego, kto dumnie z Bogiem chcąc się równać, zechce świat pojąć małą swoją duszą, w której ledwie kątek jego odbić się może. Na cóż ci synu nauka? Będziesz ją przeklinał potem, gdy ci życie zepsuje i zaczerni! O synu nasz, na cóż odmieniasz drogę i idziesz do piekieł, z których już raz za łaską i pomocą Boga wyrwany zostałeś? O synu nasz zawróć się!
I płakały cienie, a ich łzy spadały na spaloną pragnieniem duszę mistrza, ale jej nie nasyciły, bo żądza sławy i mądrości wołała ciągle:
Pragnę, pragnę! Nie odwrócę ust od octu i żółci, bylebym się napiła! Pragnę, pragnę!
W tej chwili Twardowski zwrócił oczy na gwiazdy i ujrzał że się już miało ku północy; zaczem wstał