vanitatum. Kiedy mówił o nauce i dochodząc jej krańców, opierał się na granicy ówczesnych wiadomości, czynił to nie z radością ucznia, sięgającego pożądanego celu, lecz z westchnieniem starca, któremu nieprzełamana zapora, w dalszą drogę puścić się broni.
Mając upodobanie w zbijaniu fałszów, które prawdami mniemano i upokarzaniu półmędrków, Twardowski szukał też najczęściej prawdy i światła, tam gdzie po nie nikt jeszcze nie chodził, na naukowych śmieciskach; śmiał się z systematów i systematycznych nauki przekreśleń, wskazywał jakby od niechcenia inną drogę dla niej, inny tryb jej wykładowi. Tak wielkie różnienie się w opinii od wszystkich otaczających go mistrzów, tak wielkie zuchwalstwo ucznia i żaka w obliczu poważnych medrków, i ksiąg poważniejszych jeszcze wiekiem i uświęceniem opinij — nie były zrozumiane od wszystkich, ani należycie ocenione. Na to rachował nieco szatan, żeby posiawszy w duszy zrażonej jedno ziarno niechęci, wlawszy w nią jedną kroplę rozpaczy, zatruć ją i zamącić całe życie.
Często do zbrodni nie trzeba innej pobudki nad zniechęcenie jakieś od wszystkiego, a miejsce namiętności czynnej, zastąpić może rozpacz.
Twardowski z ucznia po stopniach uczonych, wyszedł na mistrza, lecz nauki jego zamiast zaspakajać, drażniły tylko uczniów, tak jak igraszka jakaś, obiecując zawsze coś więcej, im więcej odkrywały. I tak był to mistrz niebezpieczny, co zamiast głodnych karmić, czynił ich tylko zajadlej jeszcze łaknącymi pokarmu. Szatan wszystko to widział, wszystkiem kierował i cieszył się nadzieją posiądzenia duszy młodego mędrca prędzej czy później. Dotąd jednak choć nauka i wiarę w duszy jego zachwiała, nie był jeszcze szatan pewnym jej pozyskania, i sidła tylko za sidłami stawiał.
W duszy mistrza nie było już tej ufności, tej wiary, z jaką szedł do piekieł, ta wycieczka jego zdawała mu się jakby snem niepojętym, w którego rzeczywistość wierzył codzień mniej, coraz słabiej. Co chwila zu-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/032
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.