Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z oczyma zapłakanemi, bo jej plotki diaczków chwili spoczynku nie dawały. Wyrwała się od nich do męża i tu nie było się czem pocieszyć, bo się przed nią na tamtych skarżono.
Wpływ królowej nieznaczny był, albo prawie żaden; jednakże przez litość nad nią Aleksander w Krakowie długo nie mógł pozostać, bo Rusinom i jej w Wilnie zawsze było lepiej i swobodniej, gdyż tu mieli swoich poddostatkiem i czuli się nie tak obcemi.
Gdy król do Lublina na sejm wyruszył, miał koło siebie ludzi dosyć, i ja tam nie byłem potrzebny, a rad w domu pozostawałem, do którego mnie szczęście przywiązywało, a miła moja Kinga, która właśnie czasu tego sejmu synaczka mi powiła.
Na kolanach za to błogosławieństwo Bogu dziękując, jak skoro ona podnieść się mogła, sprawiłem w kamienicy naszej pod dzwonem chrzest narodzonemu, któremu imię Chryzostoma dano. Przy tej zręczności przyjaciół moich ugościłem, nie żałując na to, bom sam szczęśliw był jak nigdy w życiu, o to tylko jedno się modląc i boga prosząc, aby mi dał synaczka do lat rozumnych wychowywać na chwałę Jego i pociechę naszą.
Trafiło się tak szczęśliwie, iż stary przyjaciel mój i towarzysz Zadora, acz go wiek i zbytnia otyłość ociężałym uczyniły, znalazł się podówczas w Krakowie, i na ojca chrzestnego mogłem go uprosić.
Gdyśmy potem za stołem siedli z kubkami w ręku, przeżyte i przebyte lata, panów, wypadki, ludzi przypominając, ewenta różne, losy moje! łzy mi się strumieniem z oczów lały do wina, a poczciwy Zadora rękawem je ocierać musiał.
Co się to też z niego, z onego dzielnego i zwinnego jeźdźca, łowca i szermierza teraz zrobiło, gdy bez pomocy z trudnością mógł powstać z siedzenia i przez izbę przejść nie łatwo mu było, nie opierając się o coś lub o kogo.