Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na zgoiła, choć mówiono, że długo się z nią nosił, przebaczył mi i zapomniał, za to byli koło niego ludzie, co mi zabyć tego nie chcieli. Lepiej więc było na oczy im się nie nastręczać.
Wiedzieli oni gdziem był, ale tu mnie w spokoju pozostawiali.
Czekaliśmy powrotu Olechnowicza z Prus, gdy w wigilię św. Jana przybywszy rano do ks. Łaskiego, zastałem go na klęczkach odmawiającego modlitwę, z twarzą wielce poruszoną i łzami na oczach. Nie była to jego modlitwy zwykła godzina. Stanąłem w progu... Wtem z klęcznika się poruszył i głośno zawołał:
Et lux perpetua luceat ei.
Patrzałem zdziwiony, pytać nie śmiejąc.
— Nikt o tem nie wie jeszcze — odezwał się do mnie pocichu — przybiegł goniec z Torunia... Olechnowicza też tylko co nie widać. Król umarł!
Nigdybym pewnie obojętnem sercem wiadomości tej nie przyjął, lecz teraz, gdym przebaczenia od niego otrzymać nie mógł, a posłyszał że nie żyje, załamałem ręce...
Wszystko dobre, jakiego doznałem od niego i wielkie jego przymioty przyszły mi na pamięć, a złego i płochego zapomniałem. Wiek też obiecywał większy statek, przy tym rozumie jaki miał, mogący go monarchą uczynić potężnym.
— Lat miał zaledwie czterdzieści! — zawołałem — silny był i zdrów... możeż to być? nie struli go Krzyżacy?
Łaski poruszył ramionami.
— Powietrzem nagle ruszony życie skończył — rzekł. — Jaka przyczyna śmierci Bóg wie jeden. Miałci lekarzów przy sobie, ci powiedzą chyba, jak w sile wieku mógł tak nagle życie stracić.
Ledwieśmy tak rozmowę smutną poczęli, gdy wpadł dworzanin książęcy, Łaskiego powołując do pana.
Opowiadał mi później, iż zastał tu już zgromadzo-