Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nań król z tem postanowieniem, aby dać się wykrzyczeć ziemianom, wiele im obiecać, a nic nie dać.
Takie było postanowienie, ale mocy i stałości w niczem Olbracht nie miał. Walczyć z taką zimną krwią jak ojciec z ziemianami wcale nie jego było rzeczą. Odwracał się od nich i drwił sobie, lub nawet co innego miał w głowie.
I on, co wedle rady mistrza swojego miał obcinać, ścieśniać, odejmować swobody, pojechawszy na sejm, podpisał na siebie i następców swych takie zobowiązania, że się zakuciu w kajdany równały.
Tym nowym przywilejem król przyrzekał nikomu dóbr nie odejmować bez wyroku; zaciągom za granicę płacić od oszczepu po pięć grzywien, nie dawać urzędów tylko osiadłym tam, gdzie je pełnić mieli i t. p., a naostatek ani praw nowych nie stanowić, ani wojny wypowiadać bez zezwolenia sejmu.
Dopisali sobie jeszcze panosze, aby plebejuszów, uchowaj Boże, do duchownych dostojeństw nie dopuszczano, a kmieciom obostrzono ich wolność, równie jak mieszczanom, którym dóbr nabywać wzbroniono.
I ten oto król właśnie, co się przeciwko wolności najwięcej odgrażał, na przyszłość najtrwalsze fundamenta jej położył.
Gdy się to stało, a stało się tak wśród wrzawy, huku, pośpiechu jakiegoś i nacisku, że czasu niemal do namysłu nie było, Olbracht z izby wnet poszedł do sypialni i znużony legł, przeklinając tłumne obrady.
Stałem właśnie w izbie razem z Drzewieckim, który mniej był zdumiony niż ja — ale przewidywał, iż król dzień ten gorzko będzie opłakiwać.
— Widzisz Maćku (tak zwał poufale Drzewieckiego król) — odezwał się ziewając na głos wielki — gdyby mi było wolno na tych gardłaczy wpaść z szablą i siekać ich na kapustę, dałbym sobie rady, ale słuchać ich mów, ich wymówek, ich narzekań, ich gróźb, nie mogąc pięścią odpowiedzieć... to przechodzi