Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niemal rad byłem z Piotrkowa się wyrwawszy, gdziem od krzyku na poły ogłuchł, od wołania ochrypł, a od bezsenności i trudu mało nie oszalałem, wytchnąć nieco w podróży do Gniezna.
Drugiego tego Zbigniewa z Oleśnicy mało i zdala tylko widywałem, więc i do stryja go przymierzyć ciekaw byłem. Wiedziałem od Kallimacha, że z nim był w listowaniu i dobrych stosunkach choć Kallimach Olbrachtów był, a arcybiskup Jagiellonów jak stryj nie lubił.
Gdym z listem do Gniezna nadążył, naprzód mi oznajmiono, iż arcybiskup chorzał a cierpiał wiele, i czekać musiałem godziny, aż do niego przystąpić będzie można. Nie trwało to wszakże i zawołano mnie do arcypasterza.
Siedział w krześle wielkiem z okrytemi nogami, z twarzą obrzękłą, ale mąż wielkiej powagi i zaraz po nim widać było, iż świata a ludzi wiele znał, że ogładę miał pańską. Dwór też około niego i wszystko co go otaczało, godnem było książęcia kościoła.
List, który wiozłem, i ja byliśmy tu pierwszemi zwiastunami wiadomości o wyborze Olbrachta.
Arcybiskup, co nie tajnem nam było, Mazurów popierał, ale najmniejszego nie dał po sobie znaku, aby nawet świadom był ich pokuszenia się.
Na list króla rzuciwszy okiem, głosem spokojnym rozpytywać mnie zaczął o wszystko.
Ja też trochę głuptaszka udając, od tegom zagaił, żem podziwienie wyraził ze zjawienia się Piastów, którzy się też do korony stręczyli, naówczas gdy ona od przeszło lat stu w rodzinie Jagiełłów była.
Arcybiskup wysłuchał tego głową poruszając i niby też podziwienie wyrażając swoje. Ciągnąłem dalej o sile jaką z sobą przyprowadzili, a razem o rycerstwie, które otaczało Olbrachta, o różnych głosach za Aleksandrem i Zygmuntem, kończąc tem, iż przecie jednogłośnie i bez sporu a swaru Olbrachta obwołano.