Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobiorę, których lubię i oni mnie kochają. Starą jestem, Bóg wie co się stanie, radabym zobaczyć Wilią i Gastoldów dwór, a ogród i te wszystkie miejsca, gdzie byłam krótko szczęśliwą.
Gdy nadszedł dzień wyjazdu, pobiegłem jeszcze raz do matki — powtórzyła mi.
— Do widzenia w Wilnie lub Grodnie.
Król jechał na pozór zdrów, ale ciężki, na jadło się uskarżając, iż mu nie smakowało. Doktór Jakób z Zalesia jadący z nami tem pocieszał, że podróż i ruch apetyt przywrócą.
Z doktorów on jeden był z nami, bo Gaskiewicz na Wawelu przy aptece musiał pozostać i ani Welsza, ani Stanki nie wezwano. Nikt też choroby nie przewidywał a Jakób z Zalesia lekarz był doskonały, tylko zbyt mało może ufający sobie i nieupierający się przy zdaniu.
Znał on dobrze naturę królewską i tę krew Jagiellońską silną, która chorobom czoło stawiła i zwyciężała je.
Ponieważ ja coś medycyny przy Welszu liznąwszy, zawszem ciekawy był i przypatrywał się chorobom i leczeniu, w podróży chętniem panu Jakóbowi posługiwał, z nim jechał i słuchał opowiadań szczególniej o morowem powietrzu, w którem on był. Miał to przekonanie, że nie w ludzkiej mocy z niem walczyć, bo to jest kara Boża, która przychodzi i ustaje z wyższej woli. Wielu z nim naówczas to zdanie dzieliło.
W podróży uczyniłem tę uwagę doktorowi, że król w istocie mało co jadł, za nogi się chwytał wieczorem, i choć się nie skarżył, bo tego nie lubił, był cierpiącym.
Z mojej naprawy przybył do izby króla sypialnej doktór Jakób, gdyśmy go do łoża kłaść mieli i nogi rozwiązane z onuczek obejrzał. Były nieco zaczerwienione i zbrzękłe, lecz się to wiekiem i trudem podróży tłómaczyło.
Dał Zaleski balsam jakiś wonny bardzo, którym na noc kazał wytrzeć nogi, ale król gdy mocną woń balsamu