Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzwonem tak jak zasłużył, zgłosił się tam podobno raz jeszcze jeden czy drugi, próbując dostać do matki mojej a pewnym będąc, że ją gładkiemi słowy przejedna. To mu się wszakże nie powiodło i w końcu przekonał się, że źródło, z którego długo czerpał a zbogacił się nie mało, zostało dla niego zamknięte.
Baczny człek, który się oglądać musiał na to, ażeby sobie nieprzyjaciół nie przysparzać, zmienił tryb postępowania. Widział mnie u króla i u Olbrachta w łaskach, nie chciał więc narażać na skargi.
Przy pierwszem spotkaniu ze mną sam na sam, tym lekkim tonem wesołym, który umiał tak doskonale przybierać, począł mi winszować pojednania z Nawojową.
— Dawno tego pragnąłem i starałem się ją skłonić — rzekł do mnie — ale tam domownicy wam u niej szkodzili i zniechęcili ją. Bardzo się cieszę, iż to się tak dobrze skończyło. Była mi Nawojowa czas jakiś bardzo przyjazną i łaskawą, winienem jej wiele, ale i mnie tam teraz przyboczna jej straż nie dopuszcza!
I śmiejąc się ręką zamachnął.
Nadzwyczaj starał mi się okazać serdecznym, co ja dosyć zimno przyjąwszy, sprawy bolesnej i wstydliwej nie rozmazywałem.
Król jak zawsze kłopotów miał nad miarę, bo może też troszcząc się o los synów i rozszerzenie królestwa swego a ubezpieczenie go, sam ich sobie przysparzał. Targano go na wsze strony.
Wypadało znowu na Litwę ciągnąć, a mnie serce bolało, że się będę musiał od matki oddalić, gdy wieczorem przybywszy do niej na pożegnanie, zastałem ją czulszą niż zwykle, com rozstaniu przypisał.
Wzięła mnie za głowę i całując odezwała się.
— Tobie sieroto biedna, od kolebki naznaczono z życia tylko znać trud i poświęcenie dla drugich. Nie masz szczęścia, Jaszku!
— Jakto? — przerwałem żywo — albo się to ja skar-