Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ustannie na nogach, pilnowałem się, aby mi nic zadać nie mogli; zresztą mało kto na mnie zważał i dbał o mnie.
Dworzanie biskupa wszyscy niemal Krakowianie lub Sandomierzanie, Litwinem mnie prześladując, za coś pośledniego mając, odstręczali od siebie tak, że z nikim nawet przyjaźni nie zawiązałem.
Ks. Jana zrzadkam widywał. Stawał dobry mój opiekun, spotkawszy się ze mną w ulicy, uśmiechał mi się, wypytywał, pocieszał, bo czuł to dobrze, on co w duszach ludzkich tak czytać umiał, że mi na dworze tym nie szło po myśli.
Skarżyć mi się nie dawał, bo jak sam był zawsze uśmiechnięty i anielskiej cierpliwości, tak i drugich w tę cnotę rad wdrażał.
Tego czasu, jakem już pisał, wielka pobożność i życia świątobliwość nietylko w Krakowie, lecz pono i po całym panowała świecie. Wyprzedzali się ludzie w służbie Bożej, zapominając o sobie... Nie zbywało u nas na takich mężach, o których kilku już rozpowiadałem, jako o księciu Michale i szewcu Świętosławie, aliści gruchnęła nagle wieść, że się zjawił mąż taki święty, który ognistem słowem tłumy i rzeszę nawracał a prowadził kędy chciał.
Święty ten człek w prostej odzieży sznurem przepasany, przechodził kraje, a wszędzie po sobie jakby drogę ognistą zostawiał.. Biegli ludzie na głos jego do nowych klasztorów reguły św. Franciszka, do której i on należał, szli na wojnę przeciw poganom, odprawiali pokuty publiczne.
Z papieskiemi listami polecającemi go przebiegał on tak różne kraje, a jednego dnia biskupowi doniesiono, iż na Morawie miał gościć.
Naówczas Zbyszek uniósł się bardzo, ręce składając i wołając, że trzeba go koniecznie do Krakowa sprowadzić, że listy on pisać będzie i u króla je wyprosi, a chce mieć świętego męża tu, gdzie wiara słabła i rozbudzić ją było powinnością.