Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Idalia była prawie za tem ażeby złagodnieć i — jeśliby się zbliżyli, postarać o zatarcie przeszłości; pan Onufry, nie podzielając tego zdania, przyjmował je w pokorze ducha, aby się nie przeciwić żonie. Był pewnym że do żadnego zbliżenia się nie przyjdzie.
Najdrapieżniej usposobioną i najzajadlejszą na Du Royerów i na Hołotę była panna Drobisz, ale postanowiła sobie na panią wpływać tak, ażeby wszelkie łagodniejsze usposobienie wykorzenić.
— Że nie dopuszczę do tego aby im folgowano, to nie dopuszczę, żeby mi przyszło nie wiem co zrobić! Państwo by się w oczach świata sami skompromitowali! A! nigdy, przenigdy!
W zbrzydłej chałupie ani się nie domyślano tego co się działo w pałacu, w starego tylko pana Jakuba nowy duch wstąpił z przybyciem syna. Troska, przynajmniej o chleb powszedni, ustąpiła, chorej cokolwiek się polepszyło, on sam z nowym zapałem brał się do składania kółek swojego młyna. Najęto Łukową do posługi w domu i Lucia mogła spocząć choć trochę, przyodziać się, pomyśleć o sobie.
Codziennie spodziewano się Zygmunta, który choć zaraz nie mógł przybyć, po kilku dniach dobiegł wieczorem do Żabiego.
Lucia wybiegła przeciwko niemu, zupełnie przemieniona.
Choć na pięknej jej warzy trud i niedostatek zostawiły ślady, młode lice trochę rozkwitło znowu, a strój staranniejszy nieco wrócił jej dawną postać. Nie była to już ta nieszczęśliwa istota, spłakana i odarta, jaką Zygmunt z przerażeniem spotkał w progu dworku, przybywszy po raz pierwszy. Poszli razem z nią do łóżka chorej matki,