Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przód był to dom prawie pański, nazwisko cudzoziemskie, z dodatkiem tytułu, bo Du Royer miał prawo do Vi-Comte’a; familia żyła w świecie. Wprawdzie między piękną, rozpieszczoną Idalią, a poważniejszą daleko panią Klementyną Du Royer różnica charakterów i usposobień była ogromna, lecz dwie panie miały jeden język i choć powierzchownie pewne powinowactwo formy. Pochlebiały państwu Manczyńskim poufałe stosunki z tym domem już do arystokracyi należącym. Pani Idalia naciskała się niemal ze swą serdeczną przyjaźnią pani Klementynie, która jej nie odpychała, bawiąc się tą trochę dziecinną istotą.
Ubrawszy się piękna pani pośpieszyła zwiastować mężowi przybycie sąsiadów i zamiar odwiedzenia ich popołudniu. Pan Onufry zbyt był zawsze posłusznym swej pani, aby się jej śmiał sprzeciwić w czemkolwiek. Zdawało mu się że lepiejby może było poczekać aż państwo du Royer oddadzą wizytę, ale pani Idalia czekać nie chciała.
— Po cóż te ceremonie na tym stopniu na jakim my z niemi jesteśmy. Ujmie ich, zobaczysz, ten nasz pośpiech, a ja ich tak lubię!
Po obiedzie kazano zaprzęgać do wiedeńskiej landary i oboje państwo w najstaranniejszych toaletach ruszyli do Borku.
Borkiem zwała się rezydencya państwa vice hrabiowstwa, w której oni czasem parę miesięcy letnich przebywali, częściej przesiadując w mieście i zagranicą.
Czasem sam pan Henryk zaglądał tu dla rozpatrzenia się w gospodarstwie, zwykle dwór i ogród stały pustkami. choć dosyć starannie utrzymywane, bo w dobrach państwa Du Royer wszędzie przykładny porządek panował.
Dwór był stary, dosyć obszerny, niewiele przyozdobiony, lecz schludny i wygodny. Bogaci państwo nie sa-