Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/003

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Codziennie prawie przynoszono języka, a wiadomości te, których król był żądnym, niecierpliwiły go coraz mocniej.
Rad chciał już ciągnąć dalej ku Konstantynowu, ale pułki powoli się jeszcze ściągały, a skargi dochodzące zewsząd przekonywały, że żołnierz swawolny, po drodze się łupieztwem zabawiał, wcale nie śpiesząc do obozu.
Niekiedy od Kozactwa zalatywało coś takiego, co zaboleć musiało, — naprzykład, gdy hanowi tatarskiemu kładziono w usta te słowa, że mu więcej szło o przyjaźń jednego prostego Kozaka z pod Chmiela, niż o zgodę z Królem Polskim... Przyprowadzono tu pochwytanych jeńców z luźnego Kozactwa i z Tatarów, co się zapędziwszy zadaleko, w ręce oddziałów polskich powpadali. Ci prawie zgodnie powtarzali, że Chmiel siły swe podzielił, że szedł przeciwko królowi i że