Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdzie kopijnicy szli, zdala ich było można poznać, bo albo lasem stały powbijane w ziemię kopie z długiemi do ziemi proporcami, albo na wozach ogromnemi leżały kupami. Każdy też oddział miał zapaśne, bo to się w pierwszem starciu kruszyło łacno bardzo.
Obozowisko zdala niejednakowo wyglądało, bo było tam wszystkiego pełno i wozów i szałasów kleconych z tarcic i takich paradnych że jak kaplice wyglądały, i płóciennych namiotów obok.
Na chorągwiach też nie zbywało.
Nauczył się tu dopiero Strzębosz, że chorążego tytuł nie był próżnym, a do pospolitego ruszenia, gdzie trzeba było bronić czci swej ziemi, dobierano zwykle na chorążych silnych, dzielnych, takich, coby nie lada się komu dali obalić.
Już samo dźwiganie drzewca z proporcem nie łatwe było, a w bitwie, gdy chorągiew szła przodem, nieprzyjaciel zwykle na nią impetem uderzał; bronić jej musiał chorąży, jak to było pod Zborowem, pokrywszy ciałem własnem, gdy obie ręce postradał.
Na tych panów chorążych było co popatrzeć... rzadko bardzo który z nich postradał, co niósł, i to chyba z żywotem.
Zaledwie obszedł kawał obozu tylko, zakręciło