Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nazywają to doktorowie fiziognomią hypokratyczną — rzekł król — co ja z jego twarzy widzę. Źle się ma. Sądzicie, że Starosta Łomżyński? Ja znieść go nie mogę.
— Ja też go nie kocham — rzekł Butler — i nic o nim nie wiem, oprócz tego, że napastliwy jest, uparty, dosyć zręczny a bezwstydny. Tacy ludzie, jak on — wiele mogą u kobiet...
— Zaś! — przerwał Jan Kazimierz — O marszałkowej mam zbyt wysokie wyobrażenie, aby się podżyłemu wdowcowi dała usidlić. Uchowaj Boże w razie Kazanowskiego śmierci — pójdzie za mąż niechybnie, bo dzieci nie mają, młodą jest... a podoba się łacno; ale... niech ją Bóg broni od Łomżyńskiego Starosty...
— Niebezpieczny człek! — dokończył Butler.
Starosta Łomżyński, o którym była mowa, Hieronym Radziejowski — jako dworzanin Władysława IV dobrze był znanym w Warszawie. Mazowieckiej szlachty, nieznacznego rodu, ojca dopiero miał na krześle w Senacie, za Zygmunta III, urosłego tem głównie, iż wielce gościnnym był i faworytom pańskim przypodobać się umiał. Ucztowaniu z niemi, i podarkom zawdzięczał to Wojewoda Łęczycki, że się na krzesło dostał, a syna mógł przy królewiczu umieścić...
Młody Hieronym w czasie, gdy jeszcze przy