Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kruszcie a poprawcie. Przed wami jeszcze wiele znoju i boleści, aż w końcu koronę zrzucicie.., Bogu nie dotrzymawszy wiary, narodowi też jej nie dochowacie. Bóg z tobą! Bóg z tobą!
I jakby chciał już pożegnać króla ręką w powietrzu znak uczynił, ale ostatnie słowa przykuły Jana Kazimierza do progu. Przypomniał sobie proroctwo Józefa z Kopertynu — i strach go ogarnął.
— Módlcie się na intencyą moję — dodał głosem słabym — módlcie się...
— Modlitwa wielką siłę ma — począł starzec — ale uczynki większą jeszcze. Żadna ich modlitwa nie zastąpi... królu mój... Płaczecie przed obrazami, a one nad wami płaczą... bo godziny żywota twojego nierówne są i mieniają się białe a czarne... czyste i powalane, a królestwo kapłaństwem jest... i na świeczniku stoi pan... plamy z niego na naród padają.
Bóg z tobą — Bóg z tobą.
Jan Kazimierz powiódł dokoła oczyma, jakby szukał, czy kto nie słyszał Bojanowskiego, lecz bliżej nie było nikogo, a i Strzębosz przestraszony uciekł.
Król, postawszy chwilę, niepewnym krokiem, milczący, nie rzekłszy już słowa, udał się ku plebanii.
Dziekan, który z progu jej patrzył na powra-