Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dewszystko nadto widział, aby wspomnienie krwawe łatwo się zatrzeć mogło.
— Nie pytajcie mnie — mówił głosem drżącym — bo jeśli wnet na pomoc braci utrapionej poskoczyć nie możecie, serce wam pęknie, słuchając, co my tam przecierpieliśmy i cierpiemy.
Tylko cudom męztwa i nieustannej czujności winniśmy, żeśmy na jatki nie poszli chciwemu krwi motłochowi!
Pod Zbaraż śpieszcie! na Boga! pod Zbaraż, póki czas, abyście nie przyszli napóźno kurhany sypać i trupy opłakiwać.
Listy, które przywiózł Stopkowski to samo mówiły, król sam poruszył się tak, iż chciał natychmiast ciągnąć dalej; ale tu poskoczyli senatorowie, — wołając, że króla nie godzi się narażać, dopóki sił dostatecznych nie zbiorą, bo i trzecie wici były wyszły na pospolite ruszenie, a szlachta się tak opieszale ruszała i ściągała, iż gdzie na tysiące liczono, i secin się doliczyć było trudno... Prawie codzień przyciągał mały jakiś oddziałek, chorągiew, trochę ludu strwożonego i bez onego ognia w piersi, co zwycięztwo zwiastuje. Starszyzna i król gorzeli, ale nie było z kim iść....
Było to owe sławne pospolite ruszenie, o którem z goryczą potem śpiewał poeta owego czasu (Morsztyn):