Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świetna przeszłość: pogromcy tylu potęg mieliż się lada zbuntowanych chłopów ulęknąć?
Łudzili się wszyscy, a kto, jak Kisiel, widział jaśniej niebezpieczeństwo i radził mu zapobiegać, tego zdrajcą ogłaszano.
W Styczniu wreszcie król, dobrej myśli, wybierał się do Krakowa; królowa chora i smutna pozostawała w Warszawie. W ostatnich dniach starała się natchnąć Kazimierza męztwem i wytrwałością, a król, czuły i posłuszny, obiecywał wszystko, co chciała. Wyrywał się jednak zpod jej oczów, rad wyswobodzenia i nie ukrywał się z tem przed starostą.
Nawykły do tych najsprzeczniejszych zwierzeń, Butler słuchał ich z jednaką obojętnością, nie przywiązując wagi do nich, choć się gwałtowniej objawiały. Dzień następny zaraz je ostudzał.
Podróż na Częstochowę odbyła się szczęśliwie, chociaż z mniejszą daleko okazałością, niż dawnych panujących. Wszystkie obrzędy spełniły się według form uświęconych, nie pominięto niczego; ale ci, co pamiętali dawniejsze czasy, z boleścią widzieli, iż kraj, miasto, dwór, ludność, bez zapału, chłodno udział w nich brała. Wszystko jakoś zubożało, skurczyło się, zmalało. Owe orszaki panów, strojne pułki, hussarze, gwardye cudzoziemskie od axamitów i lamy, tryumfalue łuki i ognie, zdrobniały, nie miały blasku ani prze-