Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tem jednak, ażeby, list oddawszy, wcale na odpowiedź nie czekał i natychmiast precz jechał.
Królowa postąpiła sobie inaczej, zręczniej może i całkiem po kobiecemu: wydała rozkazy swoim.
Nazajutrz już Król Szwedzki uczuł, że mu tak nie szło wszystko po myśli, jak przed kilku dniami.
Z Warszawy zażądano mnóztwa przyborów posłanych do Nieporętu, które, jak się okazało teraz, były własnością królowej, a jej potrzebnemi się stały. Wielu ze sług zamkowych zniknęło i uwolniło się, powracając do Warszawy. Butler potrzebujący pieniędzy więcej, niż kiedy, znaleźć ich tam nie mógł, gdzie wprzódy je z łatwością pożyczano.
Słowem: choć się napozór nie zmieniło nic, stało się coś takiego, jakby z wozem niesmarowanym: skrzypiały koła — posuwał się ciężko.
Butler nie zrozumiał tego zrazu. Strzębosz, który miał oko na wszystko, słysząc go utyskującym, rozśmiał się. Byli sami.
— A jakże pan starosta chce, żeby nam szło gładko, kiedy dotąd nam z zamku pomagano i popierano! — a oto nagle musiały wyjść rozkazy jakieś nowe, bo wszystko nam cofają. Pewnie wiedzą, że król już się pogodził z bratem i posiłków nie potrzebuje.