Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Złożyło się tym razem jednak daleko szczęśliwiej i inaczej, niż się spodziewać było można. List Kazimierza braterski, niemal czuły, przybył w chwili ostatecznego znużenia i upadku na duchu księcia Karola.
Tegoż dnia wygadał mu się ks. Zaręba, że jego oświadczenie, iż wsiądzie na koń, śmiechem przyjęto.
Spokojne dni spędzone nad pobożnemi księgami, w ogródku, wśród kwiatów, przyszły na pamięć biskupowi. Począł pytać sam siebie na co mu się ta krwią oblana cierniowa korona przydać miała?
Zawahał się, ukląkł, zaczął się modlić, zapłakał.
Był w nim temperament gwałtowny zawsze, troskliwie tylko hamowany; i teraz postanowienie zrzeczenia się kandydatury przyszło jak wybuch. Wolał to uczynić na wezwanie brata, niż na natrętne nalegania swoich partyzantów.
Strzęboszowi czekać kazano.
Odpowiedź Karola brzmiała krótko i uroczyście. Nie był to już list współzawodnika, ale chrześcijańskiej duszy wykrzyk jakiś bolesny.
Biskup nie stawiał nawet żadnych warunków.
Strzębosz, odebrawszy odpowiedź, pośpieszył z nią do Nieporętu, a tymczasem codzienni goście napływali do Jabłonnej i, znaleźli drzwi zamknię-