Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kazimierza, miał sejm przyjąć. Zawczasu się frasował o wystąpienie swej godności odpowiadające król, ale poszło wszystko, z tej niewidzialnej ręki, łatwiuteńko i okazale. Znalazło się trzysta wcale pokaźnej jazdy, której pochodzenia nikt nie badał, dla dodania świetności orszakowi, w którym jechali biskup żmudzki, wojewoda bełzki i mazowiecki, referendarz litewski, koniuszy, krajczy i chorąży koronni, starosta lwowski, innych wielu, a z dworu Kazimierza, Tomasz Sapieha i Tyzenhauz, pokojowi jego.
Senat i szlachta, ponieważ pora była znośna, ustawiwszy się na polu w półkole słuchali legacyi, w imieniu której przemawiał biskup. Mowa była zręcznie napisana i wypowiedziana dobrze, usposobienie zaś takie, iż ją doskonale przyjęto.
Strzębosz, który miał zlecenie natychmiast dać znać o skutku, niedoczekawszy się odpowiedzi arcybiskupa i sejmowego dyrektora, wczwał poleciał do Nieporętu.
Zbłocony po uszy, pierwszy miał szczęście zniecierpliwionemu królowi donieść o jego poselstwie.
— N. Panie — zawołał żartobliwie — klnę się na co mam najświętszego, takie jest wszystkich serc ku w. król. mości usposobienie, że ci, co mowy ks. Biskupa Żmudzkiego wcale nie słyszeli,