Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomiędzy braćmi z każdym dniem rozterka, niechęć rosły.
Król Szwedzki, który nieopatrznym był w mowie i pohamować się nie umiał, powtarzał uwłaczające bratu plotki. Przenosiły się one przez usłużnych, na dwu stołkach siedzących zauszników i pasożytów z Nieporętu do Jabłonny i rozbudzały tam mściwość, a tem upartsze przeciwdziałanie.
Nigdzie w czarniejszych barwach nie malowano Jana Kazimierza, niż na pokojach biskupa, i tu po raz pierwszy puszczono tę prawdziwą czy fałszywą plotkę, iż Król Szwedzki miał się wyrazić głośno, jakoby psa włoskiego więcej cenił nad polskiego szlachcica.
Z drugiej strony wyśmiewano się z księcia Karola, który miał powiedzieć, że na koń gotów siąść i na wojnę ciągnąć, do czego tak mało był podobnym, iż obietnica ta wydawała się szyderstwem.
— Jeżeli Rzeczpospolita innych obrońców mieć nie będzie nad jemu podobnych, to ją Kozacy zjedzą! — wołali Kazimierzowscy.
Stronnicy ks. Karola nastawali na to, iż nigdy i nigdzie Jan Kazimierz wytrwać nie umiał, wszystko łatwo sobie obrzydzał i coraz nowego czegoś się chwytał. Wiedzieli oni o przepowiedni świątobliwego Józefa z Kopertynu, który miał wcze-